Ale...
Chcę poczuć czyjąś dłoń na ramieniu. Potrzebuję, żeby ktoś się mną zaopiekował. Przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze, że nie jestem bezwartościowa, że zależy mu na mnie. Pragnę, aby ludzie wciąż byli wokół mnie, żeby ze mną rozmawiali, żeby nigdy nie musiała już siedzieć w ciszy, żeby mnie zauważali. Potrzebuję kogokolwiek.
Myślałam, że jestem silna, lecz podświadomie widziałam, że jestem słaba, ale wciąż liczyłam, że jeśli się postaram łzy nie będą płynąć, ciało nie będzie drzeć, a głowa nie będzie pękała od myśli, lecz nie jestem. Myliłam się po raz kolejny. Popełniałam ten sam błąd jeszcze raz. Nawet nie wiem już który.
Mówię sobie: Nie potrzebuję chłopaka, bo po co? Wmawiam sobie, że nie wierzę w coś takiego jak miłość, że miłość nie istnieje w dzisiejszych czasach, lecz... Lecz wciąż czekam, na grom z jasnego (w moim przypadku raczej ciemnego) nieba, na tą miłość, o której czytam. Na miłość, która zapewne nigdy nie nadejdzie.
Więc co mi zostanie, jak nie ciągłe udawanie, uśmiechanie się i mówienie, że wszystko ok. Co innego niż śmianie się, gdy inni tego oczekują, niż rozmowa o niczym, żeby nie mówić o tym, co boli?
See a girl and our eyes meet
Does her best to smile at me
To hide what's underneath
It's me.
Love always,
Margaret