sobota, 12 grudnia 2015

12.12.15 - Osiemnaście

Czekałam na ten dzień przez lata. Każdy go chyba z oczekiwaniem wypatruje. Dnia w kórym stajesz się osobą dorosłą. Ja też czekałam. W koncu nadszedł, ten długo wyczekiwnay dzień. I wcale nie był taki swietny. Nic się praktycznie nie zmieniło. Nadal to ja, ta samo osoba co przedtem, chyba. Może nic się nie zmieniło w ten dzień ale... Boże ile rzeczy się zmieniło. Moża powiedzieć, że dostałam wszytko czego chciałam. Wszystko o czym marzyłam. Niestety w marzeniach wszytsko wygląda lepiej. Wszystko jest łatwe i bezbolesne. Niestety życie takie nie jest.
DOBRA, bo przecież. Przejdzmy do setna. Mam w końcu tą wymarzoną osiemnastke. Mogę pójść do sklepu i spokojnie kupić alkohol. Nikt teortycznie nie moze mi poweidzieć ze nie mogę czegoś zrobić bo jestem za młoda, ale... Dorosłe życie jest do kitu. Teraz JA jestem za wszytsko odpowiedzialna, teraz ja muszę wszytko załatwiać. Nie jestem już dzieckiem i nienawidzę tego. Lecz nic na to nie mogę poradzić. Stało się i ten wyczekiwany dzień minął jak sen pozostawiając smutną rzeczywistość.

Chciałam miłości. Chciałam opieki. Chciałam poczuć się chciana. Dostałam to czego chciałam. Więc dlaczego to jest takie trudne. Czy to ze mną jest coś nie tak, że nie wiem jak mam się zachowywać, że nie wiem czego chce. Powinnam słuchać opini innych czy po prostu isć za moimi pragnienami. Czego życie tak się komplikuje jak na kimś ci zaczyna zależeć?
Może ma racje. Może to wygląda że ja nie chce się zaangażować i że traktuje go jak kolegę, ale ja nie umiem ufać ludziom. Nie lubię być od kogoś uzależniona. Nie lubię być niesamodzielna. Nie lubię kochać. I może to brzmi okropnie, ale nie chce go pokochać. Bo miłość to problemy. Bo miłość boli. I przekonała się o tym w przeciagu 2 ostatnich lat. Doświadczyłam co to znaczy stracić osoby które się kocha i jak boi zdrada. I nie chce tego powtarzać. Więc może po prostu nie chce sie anngażować bo kojarzy mi się to tylko z bólem i cierpieniem i straconym zaufaniem.
Nie chcę go zranić. Ale też nie chce zranić siebie, więc jakie jest rozwiązanie tej sytuacji, Niech ktoś mi proszę powie, co mam robić, bo naprawdę nie wiem. A nienawidzę nie znać odpwiedzi i dobija mnie ta sprawa. Było cudownie, dopóki inni nie zaczeli mi mówić, że robie to za szybko, że może nie powinna mu ufać tak szybko. I chyba poszłam za tym co oni mi pwiedzieli i zaczęłam wszytko psuć. I tak wiem, że to moja wina, bo to ja mam ciagłe pretencje i problemy, ale.. Po prostu nie wiem co robić. Próbuje zadowolic wszystkich co nigdy nikmu się nie udało, więc jak ma mi się udać? Ranie tylko tych na których mi zależy.
Gdzie się podziało moje spokojnie życie??? Gdzie są czasy, kiedy moim największym zmartwieniem było czy Damon i Elena będą razem. Kiedy moje życie miłosne nie istniało i wystarczało mi życie innych.
Ale teraz już chcyba nie mam wyjścia, muszę dorosnąc i dać radę. Nie ma wyjścia. Musze zrobić to co zawsze robię:
 Fake it till you make it. 

Wiecie co, teraz pisząc to uznałam. Walić opinie innych. To moje życie i to ja decyduje co z nim zrobię. Może mają racje, może nie. Zobaczymy. Kiedyś się okaże. Chyba po prostu powinnam pójsc za głosem serca, a nie głosem innych. Szkoda tylko, że moje serce nie żyje i nic mi nie podpowiada... Nie wytrzymało chyba ostanich noży, które zostałe tam wbite. Cóż, jakoś dam radę. Roządne myślenie. Tylko rozsądne myślenia może mnie uratować. 

A kompletnie z innej beczki to zaaplikowałam na studia. Wybrałam kursy i uniwersytety i wysłałam. Zobaczymy, może popełniłam największy bład w życiu wybierajac to co wybrałam a może nie. Już za pózno. Teraz pozostaje tylko czekanie. 

Fuck that. You know. No, I not going to change. Nie będę tego robić. Długo pracowałam nad tym kim teraz jestem, I jestem z tej osoby zadowolona. Oczywiście nie jestem idealna, ale jestem sobą. I nie będę się zmieniać na potrzeby innych. Jeśli komuś to nie pasuje może odejść z mojego życia. Tak ja postąpiła jedna osoba. Nie mogę powiedzieć, że nie tęsknie, że nie boili mnie to że straciłam przyjaciela, któremu ufałąm, że dosłownie wbił mi nóż w serce, ale to był jego wybór. Nie da sie zatrzymać ludzi przy sobie siłą. I to że odszedł i to że już mu na mnie nie zależy, nie oznacza, że przestanę go kochać. Nawet nie wiedziałam, że tak jest, że go kocham, dopóki nie odszedł i poczułam, że odchodzać zabrał część mnie. Mimo wszystko co między nami zaszło, i co może zajść, i mimo słowa które mogę w niego wymierzyć, i mimo tego, że wszystcy myślą że go nienawidzę i zamknełam ten rozdział to i tak, ZAWSZE będzie on częścią mnie, częscią, której nie wyrzucę, bo którą kocham.

                                                     Because if we're strong enough to let it in
We're strong enough to let it go

Kochać, to najdziwniejsza rzecz na świecie. Przynajmniej dla mnie. Kompletnie jej nie rozumiem, I nie wiem czego, kochanie, jest dla mnie tak trudne i skomplikowane. Czego po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego ze kogoś kocham, zanim będzie za późno. Czego tak trudno jest mi powiedzieć te dwa słowa. Czego boje się kochać ludzi? Czego nie chce kochać? Nie wiem taka już jestem. Może kiedys mi ktoś pokaże ja kochać i nauczy, że kochać wcale nie znaczy cierpieć. Na razie zostanę tu, z moim zamkniętnym serce i będę czekać, aż komuś w końcu uda się je ponownie otworzyć.

I don't know why
We need to break so hard

Osiemnaście. Tak w końcu osiemnaście, I może jednak coś się zmieniło. Może jednak wszystko się zminiło, może ja sie zmieniłam.

Mam nadzije, że teraz patrzysz na mnie. Że patrzysz na mnie i nie jesteś zawiedziona. Mam nadzije, że jesteś dumna. A jeśli nie, że pewnego dnia będziesz. Że pewnego dnia znów Cię zobaczę i będę w stanie w końcu powiedzieć Ci te dwa słowa,  które nie opuszczają moich myśli od dnia, w których odeszłaś. Mam nadzieję, że patrzysz nam mnie teraz i mówisz mi, że dam radę. Bo chociaż Cię tu nie ma, wiem, że jesteś i że czuwasza, Wiem, że mnie nie opuściłaś, chociaż tak myslałam. Wiem, że nigdy mnie nie opuścisz, bo mnie kochasz. I ja też, ja też....KOCHAM CIĘ, MAMO.

Love always,
Margaret



wtorek, 3 listopada 2015

03.11.15 - Questions

Do I like him?
Am I ready?
Is it right?
Can I let myself do it?
What if it doesn't work?
Do I want it?
Am I sure about that?
Can I do it?
What if I ruin everything?
What if I just THINK I want that?
What if I just THINK I am ready?

But if you never try you will never know, so...
Should I?

I think that is what I feel, but what if I'm wrong?
What if it just the need to be close to someone?

What if he doesn't feel the same?
What others will think?

How I should behave?
Should I try to forget?
Should I do something?
Should I make a move?
Should I wait?

But it doesn't make sense. And I hate things that doesn't make sense.
What's going on with me?!?!

This wasn't a part of the plan.
But lets be real, nothing goes according to the plan.
So should I do something or just wait and see how everything goes?

Why am I thinking so much about it???
It's unhealthy.
Get out of my mind!
You make me question my life and I don't want that.

God I am hopeless. I told myself I woudn't do anthing but I am writing this post.
What is wrong with me?
Am I insane?

I am talking to myself, I think that says it all.
So who would want me anyway...


Some many questions that I shouldn't have.

Do I like him?
Or do I like the idea of being close to someone?



Love always,
Margaret




wtorek, 6 października 2015

06.10.15 - What kind of God?

Coś jest nie tak. Coś się zmienia. I jest tak dużo rzeczy które chce zrobić, ale... Zawsze musi być jakieś ale, prawda? Ale boję się, boję się, bo teraz już to ja będę odpowiedzialna za to co się stanie. Nieważne czy to będzie dobre, czy nie. Ja będę pociagała za to odpowiedzialność. I choć w większości wypadków chce coś zrobić, aby komuś pomóc, to co jeśli tym kimś jestem ja. Co jeśli żeby sobie pomóc, muszę kogoś skrzywdzić???
Jakimś dziwnym cudem, wszystko co ostatnio się wydarzyło prowadzi mnie w kierunku moich marzeń. Rzeczy o których marzyłam, kiedy jeszcze nie wiedziałam wiele o życiu. Życia o którym śniłam. I choć droga do tego wszytkiego na pewno nie była taka o jakiej myślałam i choć myślałam, ze to nigdy się nie wydarzy to jednak tu jestem.
Kilka lat temu, marzyłam o tym, że przeprowadzę się do taty, że będę miała normalne życie. Kilka lat temu marzyłam, że będę jedynaczką. Kilka lat temu marzyłam, że pójdę na studia za granicą. Kilka lat temu marzyłam, że będę mieszkac w Anglii. Kilka lat temu marzyłam o tylu rzeczach, lecz nigdy nie sądziłam, że się spędzą. Nawet nie wiem, czy naprawdę chciałam, aby się spęniły. Lecz tak się stało. I teraz, kilka lat później nie wiem jak mam się z tym czuć. Bo...czy jestem szczęśliwa, że tak sie stało? Tak, przeprowadziłam się do taty, ale za to nie mam mamy. Tak, jestem poniekąd jedynaczką, ale za to moje siostry są w innym kraju same. Tak, mieszkam w Anglii, ale za to zostawiłam wszystkich swoich przyjaciół gdzieś daleko.Tak, idę na studia w Angilii, ale za to nie spęłnię swojej obietnicy danej Magdzie, że pójdę z nią na studia. Tak, niby spełniły się moje marzenia, ale za to także moje koszmary. Mama zmarła, tata ma nową kobietę, straciłam przyjaciela, praktycznie nie mam kontaktu z siostrami, jestem czarną owcą w rodzinie, czuje, że nie pasuje.
Co by było gdybym nigdy nie marzyło o tych rzeczach. Co jeśli moimi marzeniami było po prostu życie tak jak żyłam. Czy wtedy nadal bym była w domu, w Polsce, z rodziną, z przyjaciółmi z moim dawnym życiem. A może nic to by nie zmieniło.
Czasami myślę, że to wszytko to moja wina. Co jeśli Bóg istnieje. Co jeśli wszyscy w domu mieli rację. Co jeśli, mama zmarła, bo ja przestałam wierzyć. Co jeśli to była kara dla mnie za to, że nie chciałam uwierzyć, że on, cokolwiek to jest, tam jest. Co jeśli, to wszytstko jest moją winą?
Ale jak mam wierzyć w coś co mnie zawiodło. Wierzyłam, przecież wierzyła. Modliłam się codzień, rozmawiałam z nim, błagałam o pomóc. I dostałam to czego chciała,, czego wszytscy chcieliśmy. Mama wyzdrowiała. Dwa lata. Cud. Ale potem co? Wróciło, albo zawsze tam było. Może nigdzie nie odeszło. Więc, co to jest za Bóg, który daje, a potem zabiera. To nie Bóg. I dlaczego właśnie ona. Czyżby nie dosć cierpiała przed chorobą. Czyżby nie dość jej zostało zabrane. A mimo wszytko wierzyła, wierzyła do ostatniego dnia a i tak ją zabrał. Więc co to za Bóg. Może zrobił tak bo tego chciała i uwierzcie wiem o tym, chociaż bym naprawdę nie chciała. Ale chyba na zawsze zapamiętam jej krzyki agani "Ja juz chce umrzeć", bo to nie jest rzeczy, które dziecko powinno słyszeć z ust swojej matki. Ale jeśli by tego nei zesłał, to nie musiał by jej nigdzie zabierać i spełniać jej prośby. Więc co to za Bóg. Ja się pytam co to ku*wa za Bóg?!??!!?
I kiedy słyszę słowa, "o kiedyś się opamiętasz i umierzysz", mam ochotę krzyczeć. Bo nie, nie "nie oamiętam się", nie "umierzę", bo nie mogę. Nie mogę, po tym co widziałam. Po bólu i cierpieniu. Co to miało na celu, czy chciałeś mnie ukarać, pokazać, ze masz władzę?! Co chciałeś uzyskać???
Może jednak wierzę. Może jednak wierzę, bo pewnie nie mówiłabym do niego, gdybym nie wierzyła i nie pisałabym Bóg z dużej litery. Trudno pozbyć się całkowicie czegoś, co było ci wpajane przez całe życie. Może gdzieś głęboko, we mnie jest nadal jakaś cząstka która wierzy, która mu ufa, ale na razie spycham ją głęboko, jak najgłębiej. Chcę ja zniszczyć. Nie chce jej. Ale jednak nie chce jej stracić. Bo to część dawnej mnie. Mnie z czasu, kiedy moje dzisiejsze życie było marzeniami i koszmarami, a ja żyłam w błogiej niewiedzy, tego co nadejdzie. Jest to cząstka, którą wpiła mi moja mama. Cząstka, która jest nią we mnie. I zawsze będzie.
P.S. What if heaven talks, but not to me, is there nothing good in me?

Love always,
Margaret

czwartek, 17 września 2015

17.09.15 - If I lay here, would you lay with me...

I wannted to be this sad little girl, I wannted to be unhappy, I wannted to be noticed.
Myślę, że dorosłam. I nie mówię tego bo chcę aby tak było, aby wszyscy traktowali mnie jako osobę dorosłą, ale dlatego, że moje widzenie na życie się całkiem zmieniło. 
Żałowałam wszytkiego, chciałam wszystko cofną, zapobiec temu, ale teraz wiem, że te rzeczy ukształtowały mnie tym kim teraz jestem, i może nie jestem idealna, poprawka, na pewno nie jestem idealna i zauważam swoje wady każdego dnia, ale jestem SOBĄ. I zajeło mi to niezwykle dużo czasu, aby sobie uświadomiła, że każde małe chwile są warte zapamiętania. Czy to te smutne i rozdzierające serce, czy te radosne napełniające chęcią do życia. Bo nasze życia składają się z tych malutkich elementów, tych małych godzin, które tworzą nasze życie. Filozofuje wiem, ale mam taki humor (deal with it!). 
Życie nieźle mnie skopało, mogę chyba to bezpiecznie powiedzieć. Że moje życie nie należało do najprostszych w przeciagu ostatnich kilku lat, ale przeżyłam. I nawet jeśli nadal nie uważam, że jestem silna i zawsze śmieję się wewnętzenie (?) jak ktoś mi to mówi, to przeczytałam dziś pewną rzecz, która uświadomiła mi, że może jestem jednak chociaż trochę silna. Ponieważ, może powimo tego, że nie uważam sie za silną osobę, to przecież nadal tu jestem, prawda? Nie poddałam się, nie wybrałam szybkiego, bezbolesnego wyjścia, przeszłam długą drogę, ale nadal tu jestem. Przetrwałam. Więc może mimo wszytko jestem silna.

Love always,
Margaret

piątek, 4 września 2015

04.09.2015 - The day YOU died

It's been a year, my friend
and the pain is still the same

Lekcje jak co dzień, torba w szatni gotowa do wzięcia, uśmiech na twarzy, pogawędka ze znajomymi, normaln dzień, który zmienił wszystko. Gdybym tylko wiedziała, że to był to dzień, to co...Zrobiłabym wszytko inaczej? Zapewne. Byłabym tam z tobą. Powiedziałabym swoje pożegnanie, zobaczyłabym Cię ostatni raz, ale skąd miałam wiedzieć... 
Pamiętam ten dzien jakby był wczoraj, jaki miałam, wtedy dobry humor, jak zadowolona i uśmiechnięta szłam ulicami, jak podjechał samochu, jak tata powiedział, że Cię już nie ma,
Tak bardzo próbowałam wtedy nie płakać, bo byłam samochodzie z wujkiem, jak bardzo chciałam być silna, jak straciłam ostanie resztki oparcia kiedy doktorka powiedziała, że muszę być silna. Pamiętam nosze stojące pod domem, pamiętam, że nie chciałam wejsć do pokoju w którym leżałaś, bo ciebie juz tam nie było, było tylko ciało, jak Kamila mnie przytuliła, jak nie widziałam co ze sobą zrobić, jak chciałam po prostu zostać sama, a nie mogłam, jak napisałam Magdzie i Patrykowi, że "Moja mamusia umarła", jak przyjechała jakaś rodzina, żeby pomóc sprzątać, jak przebrałam się na czarno, jak zeszłam na dół na różaniec, jak przyszło masę ludzi, jak chciałam po prostu stamtąd uciec, jak nie miałam tego nikogo przy swoim boku, jak po prostu nie mogłam pojąc co się stało, jak wszystko tego dnia się zmieniło.
Był wtedy taki łady dzień, słoneczny i ciepły. Ptaszki śpiewały i był lekki wiaterek. Nic nie zapowiadało, że to był ten dzień. Ale to był ten dzień. I nawet to że widziałam, że on nadcodził, bo przecież po to przyjeżdzałam wcześniej z Lublina, to i tak nic nie mogło mnie przygotować na niego. 
Nic nie może cie przygotować na stratę kogoś kogo kochasz na zawsze.

It's been a year, my friend
and I'm still here, while she slipped away


Love always,
Margaret

niedziela, 26 lipca 2015

26.07.15 - How to let go ?

Jeśli miałeś coś przez długi czas. Jeśli myślałeś, że będzie trwać to wiecznie. Jeśli czułeś, że jest to prawdziwe. Jeśli zaangażowałeś się w to. Jeśli oddałeś temu swoje serce. Jeśli temu zaufałeś.
Jak możesz po prostu odpuścić?
Są ludzie na tym świecie, którzy nic dla nas nie znaczą. Są ludzie których znamy, ale którymi się nie przejmujemy. Ale są także ludzie, którzy są dla nas całym naszym światem. Ludzie, którym zaufaliśmy i ktrórym powierzyliśmy nasze serce. Ludzie, którzy niekiedy, myśleliśmy że zrobili to samo dla nas. Niestety nie zawsze, wszytko co myśleliśmy, że będzie twało wiecznie, trwa wiecznie. 
Do niedawna, byłam osobą, która mogła się pochwalić, że nigdy nie zostałam zdradzona przez "przyjaciół". Osobą która nigdy nie doświadczyła fałszywych przyjaźni. I chcociaż nie uważam, że to co mielismy było fałszywą przyjaźnią to nie oznacza, ze czuje sie zdradzona, gdyż dowiedziałam się że przez kilka miesięcy kiedy ja uważałam go za mojego przyjaciela, dla niego byłam nikim, może nie nikim, ale na pewno nie osobą za którą siebie uważałam. I nie mogę pojąć...dlaczego? Dlaczego nagle przestałam być tym kim byłam. Dobrze, oczywiscie, zmieniłam się, ale czy to oznacza, że na gorsze? Nie widzieliśmy się przez długi czas i wiem, po prostu wiem, że on też sie zmienił, więc dlaczego wini mnie. Dlaczego osoba której ufałam, która była dla mnie wstaprcie, kiedy wątpiłam, nagle zaczeła mnie oceniać. I dlaczego po tym jak wyjawiłam swoje odczucia co do tego jak się zachowuje i dlaczego jest jak jest, on po prostu odszedł. Tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi. 
Więc powiedzcie mi jak mam odpuścić? On tego chce, ale czy ja... Z jednej strony tak, ponieważ mam dosć walki o coś, co on uważa za dawno stracone, ale z drugiej... Znamy sie przez tyle lat tak wiele przygód i etapów naszej znajomości, nie chce stracić. Nie chce stracić mojego przyjaciela. Ale co jeśli już go straciłam?

Why you mad is just a brand new kind of me.

"Ktoś kiedyś powiedział, żeby nie czekać aż ktoś bliski do nas powróci, trzeba pozwolić mu odejść, ja pozwoliłem" Jak ku*wa, za przeproszeniem pozwoliłeś, skoro wspierałeś mnie w tej decyzji. Po prostu ja tu nic nie rozumiem i niezmiernie mnie to frustruje. Bo nie jestem osobą, która odpuszcza sobie łatwo i teraz nie mam pojęcia co począć. Jedna strona mojego mózgu zastanawia się, czy nie zrobiłeś tego, aby zobaczyć, czy będę walczyć o ciebie, a druga mówi, że nigdy nie byłam dla ciebie kimś komu ufałeś. I tak walczyłabym, walczyłabym o wszytko, ale co jeśli ty tego nie chcesz, co jeśli, chcesz, tego co napisiałeś. Co jeśli naprawdę chcesz, żebym pozwoliła ci odejść? So how to let go?


I thought that you'd be happy
I found the one thing I need, why you mad

It took a long, long time to get here
It took a brave, brave girl to try
It took one too many excuses, one too many lies
Don't be surprised, don't be surprised

If I talk a little louder
If I speak up when you're wrong
If I walk a little taller
If you noticed that I'm different
Don't take it personally
Don't be mad, it's just the brand new kind of me
That ain't bad, I found a brand new kind of free


P.S. I'm always the one that loves more and that's my problem. Because if you will run back to me, I'll take you back, casue I'm to weak to let go. I'm giving you time, mabye that's what you need. 


Love always, 
Margaret

wtorek, 14 lipca 2015

14.07.15 - Let them know with all you've got that you are not your skin

Said I'd see you soon
But that was, oh, almost a year ago
Didn't know time was of the essence

So many questions
But I'm talking to myself
I know that you can't hear me any more
Not anymore
So much to tell you
And most of all goodbye
But I know that you can't hear me any more

It's so loud inside my head
With words that I should have said
And as I drown in my regrets
I can't take back the words I never said
I never said
I can't take back the words I never said

Always talking shit
Took your advice and did the opposite
Just being young and stupid
I haven't been all that you could've hoped for
But if you'd held on a little longer
You'd have had more reasons to be proud

The longer I stand here
The louder the silence
I know that you're gone but sometimes I swear that I hear
Your voice when the wind blows
So I talk to the shadows

Hoping you might be listening 'cause I want you to know



I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. I MISS YOU. 
Zyakałam coś, zyskałam nowych przyjaciół. Zyskałam nowych przyjaciół, którzy mi zaufali i którym ja zaufałam. Nauczyłam jak bardzo cenni są i jak bardzo się mysliłam oceniając ich na początku. Bo są to niesamowici ludzie, którzy mają także swoje blizny, którzy przechodzili przez podobne rzeczcy. Ludzie, którym zaufałam. Ludzie, którym podałam swoje serce na srebnej tacy. Ludzie, którzy nie dźgneli go nożem. Bo inni się mylili. Wcale nie jest tak, że nie powinneś mówić innym o swoich problemach, bo 20% to nie obchodzi, a 80% bedzie się cieszyć, ze je masz, bo kilka procent, przynajmiej kilku procentom będzie zależeć. 
Ale czy to, że zyskałam nowych przyjaciół oznacza, ze musze stracić starych??? Nie chce, tak, bardzo nie chce, aby to sie stało, ale czuje, że to sie dzieje. Może mam paranoje, może to tylko moje czarne myśli, ale widzę jak mi się wymykają. A zwłaszcza jedna osoba. Jedna osoba, z którą miałam taką burzliwa relacje od samego poczatku, ale którą nauczyłam sie kochać jako mojego przyjaciela, wiec dlaczego teraz zauważam tylko to co nas dzieli... 
"Czuje, że już nie nawet nie znamy, i chce tylko, żebyś wiedział, ze to co napisałeś w piątek bardzo mnie zraniło, próbowałam ci pokazać jak bardzo ignorując cię, ale w końcu doszłam do wniosku, ze to dziecinne i po prostu powinnam ci poweidzeć o co chodzi. I chociaż nie chce tego mówić, to wiem ze to prawda, oddaliliśmy sieod sibie, nie mogę powiedzieć że buliśmy kiedyś bardzo blisko, ale byliśmy blisko, byłeś jedną z dwóch osób, którym powiedziałam że mama zmarła, nie napisałam wtedy do Oli czy do dziewczyn z bursy, choć uważałam ich za przyjaciół, napisałam do ciebie, bo wiedziałam, ze moge ci ufac, ale nie wiem czy to się już nie zmieniło, i bali mnie ze tak jest, nie chce żeby tak było, ale tak jest. I to co napisałes wtedy tak bardzo mnie zabolało, bo zobaczyłam, jak bardzo sie róznimy, i ze osądzasz mnie po okładce, ten tydzien był dla mnie bardzo okrywczy i dowiedziałam sie az zbyt dobrze zeby nie oceniac ludzi po okladce. I to co robie tu, to jak radze sobie z bolem jest moim wyborem and mabye I'm crazy, mabye I'm weak, but that what helps me. I wiem, doskonale wiem, ze nie jest to dobry sposób, ale nie jest to moj jedyny sposób. Dlatego też fakt, że wole zaufać osobom, które znam przez 10 miesięcy niż tobie, bo oni sie przede mną odtworzyli i wiem, że nie będą mnie oceniać niż przed tobą, przeraża mnie, bo nie tak miało być, wszytko miała być inaczej, ale nie jest. Więc proszę zauważ, że nie jestem ta samo osoba którą byłam rok temu i ze ty tez nie jestes ta samo osoba, po prostu spróbuj mnie zrozumieć, to wszytko o co prosze, bo nie chce sie z toba kłócić, i nie chce cie stacić, a czuje ze wyciekasz mi przez palce"

Tylko jednej osbie powiedziałm "Kocham Cię" które coś znaczyło. Tylko jendo "kocham cię" w całym moim żcyiu. Tylko jedno "kocham cię" w ciągu ponad 10 lat przyjaźni. Tylko jedno "kocham cię". Teraz żałuje, że nie mówiłam tych słów cześciej, do innych osób. I chociaż teraz żałuje, że nie zdążłyłam wypowiedziec ich osobie, która odeszła to nadal nie mogę sie zmusić, żeby mówić je cześciej. A nawet nie wiem czy kiedyś jeszcze wypowiem te słowa z jakiś znaczeniem. Pamiętam jak pierwszy raz ktos powiedział te słowa do mnie, byłam wtedy taka zaszokowana i oczywiscie nie odpowiedziałam tym samym, bo nie mogłam. Odpowiedziałam "to dobrze". Ale po kilku latach powiedziałam te słowa do osoby od której pierwszy raz usłyszałam je. Mozliwe, że słyszałam je wcześniej w domu, ale nie mam żadych wspomnien z tym związanych i nie pamiętam, zeby coś one dla mnie znaczyły. Wiem tylko, ze kiedy po raz pierwszy je do kogoś wypowiedziałam, a raczej napisałam to wiedziałam, że są to w 100% szczere słowa i że bym ich nie cofneła. Dlatego kiedy ktoś mówi te słowa do mnie teraz, w sposób żartobliwy, ale jako odpowiedz na coś i się dziwi, ze nie odpowiadam tym samym co mam im powiedzieć... zaczełam wiec odpowiedac "ja ciebie też" choć za każdym razem jak wypowiadm to to słyszę, ze brzmi to sucho, bezuczuciowo, nie tak jak powinno. Nie wiem dlaczego te słowa są dla mnie takie specjalnie, ale po prostu są.



Love always
Margaret

sobota, 27 czerwca 2015

27.06.15 - Granat

Nigdy nie byłam dobra w wypowiadaniu swoich uczuć i myśli. Zawsze zarzymywałam wszystko dla siebie. Większość osób mówi, że jestem bardzo zamkniętą osobą. Ale wszytko ma swój limi, prawda? Przez tak długi czas trzymam wszysckie swoje uczucia zamknięte głęboko w sobie, nie pozwalam aby chćby na chwile wypłyneły i pozowliły mi poczuć to o czym tak desperacko czuję się zapomnieć. Tyle nie wypowiedzianych słów, które chcą być usyszane, tyle stłamszonych uczuć, które domagając się aby wypłynąć. Lubię myśleć, że jestem silna, że nie pozwalam sobie odczuwać tego wszystkeigo, że chowam to głęboko w sobie, że udam że wszystko jest okej. Ale nie jestem silna, bo gdybym bym była to pozwoliłabym sobie odczuwać to wszytko i dałabym bym ludziam znakć, że nic nie jest okej i że potrzebuje pomocy. Ale jestem tchórzem. Jestem tchórze, który boi się co pomyślą ludzie, kiedy zobaczą prawdziwą mnie, kiedy zobaczą, że nie zawsze jestem szcześliwa i uśmiechnięta, że cierpie i że wcale nie zapomniałam i że nie ruszyłam dalej. Lubie tak myśleć, ale tak nie jest. Czuje, że jestem jak granat, i że wytarczy tylko aby ktoś pociagnął odpowiednią zawleczkę i wybuchne. Wybuchne i to nie będzie widok, bo kiedy wszystko co odciełam nagle się wyleje to nie będzie coś co będzie łatwo posprzątać. Jedno małe pociagniecie to wszytko czego mi trzeba, aby wybuchnąć, a ja nie jestem gotowa aby to zroibć. Bo jak mam być skoro, nawet boje się powiedzieć co myślę o kimś mu prosto w twarz, więc jak ma się przygotować na wykrzykniecie wszytskiem tego w twarz. Ja tylko chce, aby zobaczyli  oni prawdziwą mnie a nie pustą skorupę, którą im daje.
Na razie nie wybuchłam, ale czuje, że już niewiele brakuje.

poniedziałek, 30 marca 2015

30.03.15 - Am I an adult yet (?)

Who am I?!? Nie wiem co się dzieje. Serio moja głowa nie może tego ogarnąć. I got a car. A fricking car. Like what?!!?!?? Nie rozumiem czym jest życie. Czuje się tak...dorosło? Nie wiem, nie mogę tego przetworzyć. Jak co ku...?! No wiecie, tak o dostałam sobie samochód, czym jest moje życie. Dobrze będzie jak się nie zabije. No bo serio, widzicie mnie za kierownicą, bo ja siebie nie. Oczywiście, chcę mieć, prawo jazdy, no i samochód, który już mam, no ale jakoś jestem przerażona myślą o kierowaniu nim. W ogóle do tego wszystkiego idę w środę otworzyć konto w banku. Jeśli to nie jest dorosła rzecz do zrobienia to nie wiem. Czuje się staro. Będę płacić kurcze ubezpieczenie za samochód. Jak, naprawdę nie wierzę. To chyba oznacz, że moje dzieciństwo oficjalnie dobiega końca. Sad face.
Nie no nie pojmuje, leży koło mnie kluczyk do samochodu. MÓJ kluczyk do MOJEGO samochodu. Nie to nie możliwe. Gdzie jest moje dzieciństwo ja się pytam?!?! Przecież jak mam tylko 10 lat. I'm fucking kid, what. Nie moja głowa nie może tego przetworzyć. Nie wierzy w to. Co następne, pójdę do pracy. O sorki, już pracuje. Praca, samochód, konto bankowe. Aby mieszkania mi brakuje i podatków. Ale tego nie chce. Znaczy się podatków, bo jeśli ktoś mi chce ofiarować mieszkanie to przyjmę. Call me. Jedyną, rzeczą która mi w tym przeszkadza jest to, że będę musiała płacić to durne ubezpieczenie, które jest strasznie drogie w Anglii, bo jakieś 60 funtów za samochód osoby uczącej się, a potem jak zdam (jeśli zdam) to ponad stówkę miesięcznie. Więc to mi się nie uśmiecha, no ale takie życie. O kurcze. Właśnie sobie coś uświadomiłam, Monika powiedziała kiedyś, że dorośli zawsze mówią "No i tak to jest" ja już zaczęłam tak mówić. Ok jestem stara. To takie przykre. Ale cóż poradzić. No więc, trzymajcie kciuki, że się nie rozjebie gdzieś tym samochodem, bo będzie nie miło. I tak. Chciałam napisać o tym co się u mnie dzieje, bo nie wiem, czuje, że ten blog to taki mój pamiętnik, więc uznałam, że powinnam więcej tu pisać o swoim życiu co się u mnie dzieje i w ogóle, bo za kilka lat fajnie będzie poczytać i zobaczyć moje opinie i co się u mnie działo kiedy miałam te 17 czy ileś lat.
W ogóle jestem z siebie dumna dzisiaj, bo zadzwoniłam, dzisiaj do banku i się umówiłam na appointment (i jeszcze dobrze to napisał, o yeah), sama po angielsku. Czuje, że podszkoliłam ostatnio swój angielski i bardzo się z tego cieszę, bo jak by nie patrzeć to jestem w Anglii i zostanę to przez przynajmniej 5 lat, bo na pewno pójdę tu na studia. Mam postanowieni, a raczej, nie wiem jak to nazywać, w każdym razie coś takiego, że chcę mieć bardzo dobry angielski zanim pójdę na studia, bo wiadomo, że tam już nie będzie tak łatwo, nie będą tacy wyrozumiali, że o Polka, i zapewne nie będzie Polaków, no więc będę zdana sama na siebie. Dlatego trzeba wziąć los w swoje ręce i polegać tylko na sobie. Boże jaka ja dziś mądra jestem. W ogóle (wiem, że użyłam tego zwrotu już za dużo razy, ale...)mam na biurku od 3 tygodniu  całą kupkę książeczek (prospectus) z uniwersytetów, to chyba też się zalicza, do "rzeczy dorosłych, które ostatnio robię", myślę studniach i zaczynam wybierać, gdzie chce iść. No więc tak, nie mam pojęcia czym się stało moje życie, gdzie są latki barbie i beztroskość.  No ale tym się obecnie zajmuje. I naprawdę mam tak mało czasu na wszystko nie wiem jak w to  jeszcze zmieszczę robienie prawa jazdy, zwłaszcza, że zbliżają się egzaminy. Ale dobra koniec tych pogaduszek. Uciekam, do usłyszenia następnym razem ziomki i królisie (nie pytajcie).

Love always,
Maragret

czwartek, 26 lutego 2015

26.02.15 - Żal

Ślepe oczy poszukujące światła
Nieme usta zastygnięte w połowie imienia
Głuche uszy szukające głosu
Nieczułe ciało pragnące dotyku

Zawiodłam Cię
i teraz nic dobrego we mnie nie zostało

Ślepe oczy, które nigdy nie ujrzą twych zielonych
Nieme usta, które nigdy nie wymówią twojej godności
Głuche uszy, które nigdy nie usłyszą twego śmiechu
Nieczułe ciało, które nigdy nie poczuje twego ciepła

Zawiodłam Cię
i nie mogłam nawet powiedzieć przepraszam

Ciemność to jedyne światło
Krzyk to jedyne słowo
Jęk to jedyny dźwięk
Ból to jedyne uczucie

Zawiodłam Cię
i żałuje tego każdym oddechem


Margaret

środa, 18 lutego 2015

18.02.2015 - Heaven couldn't wait for you

Nie wiem gdzie, nie wiem kiedy, nie wiem jak. Nie wiem kto to powiedział, ale pamiętam, że wywarło to wtedy na mnie niesamowite wrażenia. Było to dawno, tyle pamiętam. Może dwa lata temu. Może krócej. Mam dziwne wrażenie, że to było na religii. Nie ważne. Ważne są słowa, które brzmiały: "Osoby odchodzą w odpowiednim dla nich momencie. Czasem wcześnie, a dzieje się tak dla tego, że jeśli by zostali dłużej na ziemi to popełniły by taki grzech, który byłby niewybaczalny i nie mogły by pójść do nieba." W każdym bądź razie coś w tym stylu. Ale teraz się pojawia pytanie dlaczego ludzie, którzy zabijają, ludzie którzy niszą wszytko wokół siebie nadal są tu pośród nas cali i zdrowi, a ludzie których kochamy umierają. Choć może to nie jest odpowiednie, bo pewnie ci ludzie, też mają kogoś kto ich kocha. Ale... Życie jest takie... jakie? Zaskakujące, tajemnicze, niezrozumiane, okropne, cudowne, dziwne? 
Wszyscy mówią, żeby nie porównywać swojego życia z życiem innych, bo nie wiemy przez co oni mogą przechodzić i wiem, że to jest prawda, ale kiedy spojrzysz na osobę w twoim wieku, które spełnia wszystkie swoje marzenia, ma życie o jakim ty marzysz i wiesz, po prostu wiesz, bo znasz ją od podszewki, że nie boryka się z problemami, to po prostu boli. To jestem po prosu tak bardzo nie sprawiedliwe. 
Jest  trzeci dzień ferii, od trzech dni siedzę w pokoju, praktycznie nie odzywając się do nikogo i teraz dopiero dostrzegam jak bardzo jestem samotna. Samotna i to po części z mojego wyboru. Odcięłam siostry, bo nie mogłam ich słuchać nie po tym jak się dowiedziałam co robią za moimi plecami, jak... Po prostu nie mogłam. Magda i Patryk - oddaliłam się od nich, i chociaż przysięgałam sobie, przyrzekałam na życie, że nigdy ich nie opuszczę to oddalam się od nich, bo to, że jestem w innym kraju zmienia bardzo dużo, to że się tak zmieniam, że nie poznaje sama siebie, zmienia jeszcze więcej. 
I chociaż tak bardzo starałam się o tym nie myśleć, nie myśleć o niczym co wydarzyła się w przeciągu ostatnich 6 miesięcy, to nie mogę, zbyt długo się przed tym ukrywałam, udawałam, że nic się nie zmieniło, że wcale nie jestem w obcym kraju, praktycznie sama, że nigdy więcej nie zobaczę mojej mamy, czy że nic nie będzie takie same. Rzeczywistość zaczęła do mnie docierać i wcale tego nie chcę, bo to bali, tak bardzo boli. Kiedy sobie pomyślę, że prawdopodobnie nie wrócę do Polski na stałe, że wcale nie pójdę na studia z Magdą tak jak obiecywałam, że nigdy nie pójdę na studniówkę, że mojej mamy nie będzie na moim ślubie, że nigdy nie wygram tego zakładu z nią, który założyłyśmy 5 lat temu, bo jak ja będę miała 40 lat, to jej nie będzie już tu od 24 lat. Po prostu nie rozumiem. Tak bardzo teraz niczego nie rozumiem. Jak w jednej chwili osoba może być, a w następnej zniknąć na zawsze.

Mówią, że jest 5 etapów żałoby. 
Pierwszy to zaprzeczenie - to nie mogło się stać, zaraz się obudzę i wszytko będzie ok
Drugi to gniew - co to jest, to nie tak miało być, kto tym kieruje, co ty sobie myślisz!
Trzeci to targowanie się - jeśli zrobiłabym coś inaczej to to by się to nie stało, zabierz mnie, a ją zwróć, co by się stało, gdybyśmy zrobili wtedy to, a nie to, czy wtedy nadal byś tu była
Czwarty to depresja -  kiedy uświadomisz sobie, że to naprawdę się stało, i nie da się już cofnąć czasu, załamujesz się, wszystko cię przerasta, nie dajesz rady, wycofujesz się, zamykasz w sobie
Ja jestem na tym etapie i nie potrafię sobie z nim poradzić, zwłaszcza, kiedy wszyscy myślą, że jest ok, że zapomniałam, że nic mi nie jest, że się przyzwyczaiłam. Ale nie chcę, aby wiedzieli, bo co mi to da. Nic. Po prostu nie chcę czuć. Tak bardzo nie chcę czuć niczego. Ironiczne, prawda. Jak te 6 miesięcy temu nic nie czułam i to mnie przytłaczała, jak chciałam coś poczuć, a teraz oddałam bym tak wiele, żeby po prostu nic nie czuć, egzystować i tyle.
Istnieje też piąty etap - akceptacja, ale myślę, że nigdy do niego nie dojdę, bo jak można zaakceptować, że ktoś kogo znałaś przez całe życie, który się tobą opiekował, wychował, ktoś kogo widywałaś codziennie nagle zniknął i nie wróci?

I kiedy widzę twoja twarz, spoglądającą na mnie z ramki zdjęcia, bo tylko taki sposób został, wiem że cię zawiodłam. Że zawiodłam i nigdy nie będę mogła tego naprawić, bo cię już nie ma. 


Heaven couldn't wait for you
No, heaven couldn't wait for you

Margaret

piątek, 9 stycznia 2015

09.01.15 - Postanowienia noworoczne....?

Właśnie przeczytałam moje postanowienia noworoczne z tamtego roku i doszłam do faktu, że prawie wszystkich nie udało mi się osiągnąć, chociaż można powiedzieć, że osiągnęłam te które powinny być najważniejsze dla mojej osoby jak bycie bardziej pewnym siebie i trochę mniej nieśmiałym. Lecz to wciąż nie zmienia faktu, że większości z nich nie dotrzymała, a tak bardzo chciałam, aby się one spełniły. 
Wiele osób mówi, że dużo lepiej jest ustalać cele zamiast postanowień, dlatego w tym roku to właśnie zrobię.



Cele na 2015:
  1. Zdrowo się odżywiać i wyrzeźbić ciało jakiego pragnę  (tak znowu to samo na pierwszym miejscu), wiem że jestem do tego zdolna, muszę po prostu wziąć się za siebie, bo niestety nie jest to takie łatwe na jakie wygląda, ale gdyby było wszyscy by to mieli, a ja nie chcę być jedną ze wszystkich. Będzie to wymagało wytrwałości i silnej woli, ale dam radę. Już zaczęłam działać w tym kierunku i mam nadzieje, nie nie mam  nadziei, to po prostu mi się uda. Trzymajcie za mnie kciuki mimo wszytko. 
  1. Zaliczyć egzaminy AS na A -  jest to dość trudne, i również będzie wymagało dużo wytrwałości, poświęcenia i nauki, ale damy rade. My nie damy??? Ogólnie muszę przestać mieć podejście do szkoły typu: a tam zrobię na odwal, może się uda, a tam coś wymyślę na bieżąco, będę improwizować, może ktoś to za mnie zrobi, mam jeszcze czas zrobię to później. Ach to moje podejście samo mnie irytuje, więc trzeba je zmienić!
  1. Być dobrym - to może wydawać się dość dziwne, ale uważam, że jestem bardzo złym człowiekiem,  że nie pomagam ludziom, że oceniam ich bez podstawy etc. Mówią, że "dobre rzeczy przytrafiają się dobry ludziom", więc why not.... Chcę przez to również poprawić stosunki z najbliższymi, ale także z nieznajomymi. Muszę być bardziej otwarta i mniej przerażona ludźmi, bo w 90% oni też są ludźmi i rozumieją wszytko doskonale, i wcale nie są tacy straszni jak na pierwszy rzut oka. 

Tak oto w tym roku ograniczam się tylko i wyłącznie do 3, ponieważ wiem, że jeśli ustanowię sobie masę celów, to nigdy ich nie osiągnę. Zatem 3 wydaje się rozsądną liczbą i oto mam szczerą nadzieję, że dam radę wszystkie je osiągnąć. Myślę, że najtrudniejszym będzie numer 3, ale zobaczymy. Życzę wam wszystkim wspaniałego nowego roku i żeby wszystkie wasze postanowienia bądźże  cele się spełnią w tymże roku. Happy 2015!



P.S. First they will ask why, then they will ask how.

Love,
Margaret