sobota, 22 grudnia 2012

22.12.12


Wiele razy zastanawiałam się jak umrę, wyobrażałam sobie jak leż cała zakrwiona i wypowiadam moje ostatnie słowa. Koniec świata to byłby dobry czas na to by umrzeć, ale... niestety nie było końca świata. Przeżyłam, tak jak wiele milionów, miliardów ludzi. Niestety. Cóż, a więc nie pisałam przez ponad dwa tygodnie więc wiele rzeczy się zebrało o których powinnam tu napisać, więc może po kolei. W piątek, nie ten, tylko 7 miałam napisać dalszy ciąg, no ale oczywiście nie napisałam. Powiem tylko tyle, że po tym jak skończyłam tamtego posta wyszłam do szkoły i prawie złamałam rękę. Tak, na szczęście prawie. Nieźle się przestraszyłam, wszystko przez ten durny lód! Przeszłam raptem 50 metrów i BUM! Leż, okropnie sobie potłukłam tyłek i rękę, zawróciłam już do domu. lecz w połowie drogi do domu zorientowałam się, że nie mam czapki, więc znowu zawróciłam i zaczęłam się wracać po tą durną czapkę (wcale nie jest durna, ma uszy i twarz wilka!), jak doszłam już do miejsca w którym się przewróciłam, okazało się, że czapki tam nie ma, a za to jest w moim kapturze. Pomyślałam sobie, że nie będę się już wracać i pójdę do tej durnej szkoły. Po drodze wstąpiłam po wredolka i razem poszliśmy do szkoły. W szkole ręka tak strasznie mnie bolała, że aż poszłam do higienistki, a ona powiedziała, że może być pęknięta i wtedy nieźle się przestraszyłam. Zwolniłam się do domu, dziadek po mnie przyjechała i pojechaliśmy do doktora, na szczęście pani powiedziała, że nic mi nie jest. Szczerze mówiąc to nadal mnie trochę boli i tyłek też. Porządnie się wtedy potłukłam. Oczywiście nie do przyjęcia dla mnie było, żebym odwołałam nocowanie, więc zaraz po kościele przyjechaliśmy do mnie. I można się tego spodziewać, że bardzo nam odbijała, przez jakoś godzinę gadaliśmy po angielsku i do tego dziecinnymi głosami, no a ja to ja, więc musiałam to wszystko nagrywać. W weekend nic specjalnego się chyba nie działa, nie pamiętam nic z tamtego weekendu. W poniedziałek nie było wredolka w szkole, więc było nudno. We wtorek była wycieczka do kina z okazji mikołajek. Niestety wredolka znowu nie było w szkole i musiałam przez całą wycieczkę siedzieć  z Magdą B., za którą nie przepadam, ale jak nie ma wredolka to z nią gadam. Pod koniec miałam jej już dosyć, więc w drodze powrotnej włożyłam słuchawki do uszu i się wyłączyłam. Zaczęłam marzyć jak zwykle jaka słucham muzyki. Wspomnę tylko, że ja, Patryk i Magda B. byliśmy na innym filmie niż reszta byliśmy na nowym filmie Tima Bartona, który nie jest wcale taki świetny po za tym towarzystwo mi nie odpowiadało. Miałam iść na ten film z wredolkiem, Norbertem i Patrykiem, ale że nie było wredolka to Norbert poszedł z chłopakami na to co inni, a Magda B. przepisała się na ten co ja. Kupiłam sobie wtedy w Plazie bardzo ładny sweterek w koty w H&M, jak przyjechałam do domu to Ola chciałam mi go zabrać ze względu na koty, ale nie oddam go je! Po za tym jest na nią za duży bo to 38.  Czy w tym tygodniu coś specjalnego się działo. Boże wiem, o czym ważny nie wspomniałam. Wiem co się wydarzyło w poniedziałek, jak mogłam zapomnieć. Michał zaczął chodzić z Natalią, a ja nie wiem czemu jestem strasznie zazdrosna. Jak ich widze trzymających się za ręce, albo coś w tym stylu mam ochotę wstać (jeśli siedzę) i wyjść, ale za zwyczaj tego nie robię.  W środę nie poszłam do szkoły. W czwartek i piątek zaczęły się próby więc nic ciekawego. W niedzielę wieczorem przyjechał tata. Bardzo się cieszyła, bo kocham tatę chyba najmocniej w całej rodzinie. Inni mówią tylko jaki był okropny, że wyjechał do Anglii i w ogóle. Kamila to w ogóle go nie lubi, nie wiem czemu, no ale… Przywiózł mi lokówkę taką jaką chciałam (prezent na urodziny) i super mięki, ciepły i wściekle różowy szlafrok. Dobra przejdzmy w końcu do tego tygodnia. Był on całkiem nudny, gdyż były cały czas próby na przedstawienie wigilijne ( w mojej szkole jest tak, że trzecie klasy mają uroczystą wigilię, z barszczem, pierogami i tak dalej), było nudno, gdyż ja nie brałam udziału w tym przedstawieniu, ponieważ jak pani obsadzała role to nie było mnie w szkole. Bardzo głupio się czułam jak szli na próbę, bo prawie cała klasa brała udział w przedtawieniu, tylko ja i z pięciu chłopaków nie brało udziału. Wredolek z Norbertem zaczęli mnie irytować, bo cały czas się obejmują i tak dalej, ja po prostu siedzę z obok czując się niepotrzebnie, jak piąte koło u wozu. Niestety takie życie singla.  We wtorek byłam z tatą na zakupach w Plazie, bo musiałam sobie kupić sukienkę na wigilię. Kupiłam sobie bardzo ładną czarną sukienkę w River Island i do tego żakiet w H&M, ponieważ sukienka była z krótkim rękawem. We środę wróciła późno do domu, gdyż były próby do tej całej wigilii i roztawianie stolików. W czwartek była wigilia klasowa.  W ogóle mi się nie podobała, bo:
Po pierwsze: Naprzeciwko mnie siedział wredolek z Norbertem obok wredolka Michał z Natalią, a z drugiej strony Dominika (wspominałam, że nie nawidzę tej dziewczyny), obok mnie siedziała Ewa, a za  nią kolejna para Michał z Nel (chyba nie wspominałam, że znowu są razem), z moje prawej siedziała Ola.
Po drugie: Wredolek nie zwracał na mnie uwagi, tylko rozmawiał cały czas z Norbertem albo Michałem, a jak już coś mówiła to nie słyszałam jej.
Po trzecie: Atmosfera była strasznie sztuczna, a ja co spojrzałam na Natalię i Michała miałam ochotę uciec lub w coś walnąć. Jedyny fajny moment był gdy wyszliśmy z auli i poszliśmy do 36 i zaczęliśmy grać w karty. Ściślej mówiąc w Pana oszukiwanego, czy jakoś tak. W piątek znowu nie byłam w szkole, bo byłam chora, nie opłacało mi się bo reszta miała znowu przedstawienie dla reszty uczniów i ja znowu zostałabym sama w klasie, no i poszłam na targ po buty (w naszej miejscowości co piątek jest targ). Poszłam najpierw z tatą po choinkę na górę (mój dom ma 3 piętra, na pierwszym mieszka babcia, na drugim ciocia Ani [siostra mamy], a na trzecim mieszkamy my. Każde piętro ma kuchnię trzy pokoje i łazienkę). Myśleliśmy, że już nic nie kupimy, bo były same pachruście, ale jakaś babka co sprzedawała obrusy miała bardzo ładną choinkę, którą sobie kupiła i odsprzedała nam ją za 50 złoty. Potem poszłam drugi raz na targ z tatą, mamą i Olą. Kupiłam sobie buty (takie zwykłe, czarne, proste, nic specjalnego) i ciepłe wełniane czarne rękawiczki. Ola kupiła sobie kurtkę. W piątek były urodziny Oli więc dałam Michałowi (mojemu bratu ciotecznemu, który mieszka na dole), żeby dał Oli prezent (książkę i czekoladę) i pendriva, na którym był filmik, który zmontowałam dla niej, czyli wszystkie nasze filmiki i zdjęcia z tego roku). W piątek tata pojechał, a ja przespałam ten moment, bo położyłam się bo źle się czułam, bo przecież jestem chora. Dzisaiaj nic nie robiłam, leżałam do 11 w łóżku słuchając muzyki, potem się nudziłam i obejrzałam film „2012”, nawet fajny. A teraz w końcu się zmusiłam do napisania tego wszystkiego. Dobra lecę, bo muszę pójść do Moniki (siostry ciotecznej, córki cioci Ani) powiedzieć jej, że też idę jutro na 7 do kościoła i pomogę jej w ogarnięciu się, bo czyta jutro w kościele (każdy kto idzie do bieżmowania musi czytać w kościele).
XOXO
Margaret

piątek, 7 grudnia 2012

07.12.12

No i wiadomo, nie pisze codziennie, ale stwierdziłam, że będę pisała co kila dni, bo gdybym chciała pisać codziennie to posty ograniczały by się do kilku linijek. A więc nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że wczoraj był Mikołaj. Nie było mnie wczoraj w szkole, bo byłam w Kraśniku (chciałam sobie coś kupić, lecz nic nie kupiłam). Gdy się rano obudziłam, byłam bardzo szczęśliwa, gdyż zauważyłam, że mamusia zostawiłam pod moim łóżkiem prezent. Bardzo się ucieszyłam po dzień wcześniej rozmawialiśmy z wredolkiem, że niestety naszi rodzice nie kupują nam już prezentów na mikołaja, a tu pod moim łóżkiem czekała na mnie torba ze słodyczami. Z okazji Mikołajka zrobiłam wredolkowi niespodziankę. Dałam Oli(mojej młodszej siostrze) czekoladowego mikołaja z przyklejoną karteczką. Miła go dać wredolkowi. Na karteczce były napisane życzenia, a z drugiej strony, że druga mini niespodzianka czeka na jej poczcie e-mail. Wysłałam jej na pocztę zwiastun filmiku, który montuje (ten filmik to taki montaż wszystkich naszych zdjęć i filmików, robie go z okazji jej urodzin, które są 25 stycznia). Po powrocie z Kraśnika poszłam razem z wredolkiem do kościoła, gdyż musimy zbierać podpisy do bieżmowania. Wredolkowi bardzo spodobał się ten zwiastun z czego bardzo byłam zadowolona. Przez całą drogę do i z kościoła śmialiśmy się i trzymaliśmy się pod rękę, gdyż było bardzo ślisko. Mam bardzo mało czasu, a mianowicie 4 minuty i muszę wychodzić do szkoły więc się streszczę. Wredolek przychodzi do mnie dzisiaj na nocowanie, co napawa mnie dardzo dobrym humore, ale...No właśnie ale, już 3 raz bieżmowanie psuje mi plany. za każdym razem jak coś organizuje(halloween, nocowanie) ksiądz mówi, zę akurat wtedy jest spotkanie. No ludzie, czy on mam mój grafik, czy co...?! Dalszą części tego dnia opisze później. Wspomnę tylko, że oglądałam już Pamiętniki (wstałam o 5 rano). I na koniec się już tak wystraszyłam, że Damon powie Elenie,żeby odeszła io nim zapomniała, żeby złamać to durną Siren Blood, ale na szczęscie nie powiedział tego. Co za ulga! Dobra kończę na razie bo muszę iść do szkoły. Bye, bye!

poniedziałek, 3 grudnia 2012

03.12.12 - Wszystko i nic

Wiem, wiem miałam pisać codziennie, ale tak jak myślałam nic z tego nie wyszło. Minęło sporo czasu i nie wiem o czym najpierw napisać. Tak w ogóle to pisze to tylko dzięki "wredolkowi" chodź miała ona nie wiedzieć, że te blog istnieje oczywiście się wygadałam. Chce żebym podała jej adres, ale tego nie zrobię nie chcę, żeby to czytała mogłaby się za to na mnie obrazić, ale nie ważne. Może zacznę od tego, że dziś mama wróciła ze szpitala, choć nawet nie pisałam, że tam była. Uważam dzisiejszy dzień za udany, choć pokłóciłam się z Olą - tak jakby. Odbijało nam dzisiaj kompletnie w szkole (zwłaszcza jej) na geografii mazała mnie i moją książkę, więc byłam na nią trochę zła, a jak wracaliśmy do domu ze szkoły szli przed nami chłopaki (Łukasz I. Bartek I. i ktoś jeszcze) i zaczęli ją  rzucać śnieżkami (P.S. dziś spadł śnieg). Ola przeszła na drugą stronę bo po tej którą my szliśmy było błota, ale ja z wredolkiem nie chcieliśmy przechodzić. Chcąc odegrać się na Oli za geografię powiedziałam Łukaszowie, że może rzucać w Olę ile zechcę, a on przyjął sobie to do serca (jest trochę zbzikowany, co ja gadam bardzo zbzikowany!). Pobiegł na drugą stronę ulicy i wrzucił Olę w choinkę i zaczął nacierać ją śniegiem, a potem razem z chłopakami uciekł na autobus. Ola była wściekła i za karę rzuciła mi śnieżkę na głowę. Nadarłam się na nią i obraziłam się. Gdy byłyśmy koło stawu nagle z jego strony wyskoczył Łukasz i rzucił Olę śnieżką. Ona zaczęła go gonić w około stawu. Nie czekaliśmy na nią i z wredolkiem poszliśmy dalej.  Po powrocie do domu przytuliłam się do mamy i siedziałam z nią przez chwilę, lecz nie chciałam marnować czasu, gdyż byłam w trakcie czytania "Finale" - ostatniej części sagi "Szeptem" (na marginesie kocham tą sagę). Od razu zaczęłam czytać, ponieważ chciałam się dowiedzieć jak się skończy, gdyż Ola(moja młodsza siostra) zaspolerowała mi, że się smutnie skończy i że ktoś umrze (ona tylko przeczytała epilog) obawiałam się, że może Patch umrze a tego bym nie zniosła, gdyby Patch umarł ja też bym umarła! Jak czytałam końcówkę tej książki płakałam jak bóbr, gdy Patch poszedł do piekła myślałam, że się załamię. Płakała jak jeszcze nigdy dotąd. Łzy spływały mi po policzkach i docierały do ust, w których czułam ich gorzki smak. Nie próbowałam nawet ich ocierać, gdyż zaraz napłyną nowe. Na szczęści książka skończyła się happy endem (płakałam ze szczęścia na koniec), żałuje tylko że nie było jakiś ostrzejszych szczegółów na koniec(chyba nawet we zmierzchu było to bardziej  opisane, ale nie ważne). Żałuje, że seria się już skończyła, lecz nic na to nie poradzę. Powinnam teraz wycinać jakieś durne elementy na technikę, ale zamiast tego piszę tego posta. I tak tego nie wytnę, to jest za głupie. Powiem coś jeszcze to jest wyzysk dzieci.

Teraz cofnijmy się do środy(28.11.12) odbyły się wtedy andrzejki gimnazjum. Był to bardzo zły dzień dla mnie. Nie chce mi się tu opisywać wszystkiego co się tam zdarzyło powiem tylko, że ani razu nie byłam na sali tylko razem z wredolkiem i Norbertem (wspominałam, że to jej chłopak) siedzieliśmy po aulą i gadaliśmy. W pewnym momencie zaczęliśmy z wredolkiem oceniać stroje uczniów, którzy przyszli. A potem z Norbertem wpadłam na pomysł żeby zrobić karteczki z napisami TAK i NIE i pokazywać przechodzącym uczniom. Większość i tak nie wiedziała o co chodzi, ale my mieliśmy niezły ubaw. Oczywiście nie obyło się bez afery. Chłopaki z klasy drugiej nieśli plecak piwa i jedna z butelek wypadła i się stłukła(mogli przynieść w puszkach, umysły!) i potem oczywiście było wszystko na trzecie klasy. Jak wracałam do domu strasznie bolała mnie głowa i miałam dość i gdy zostałam już sama i szłam moją ulicą (Targową) myślała sobie "Mogę się założyć, że jeszcze pewnie mama jest w szpitalu" i niestety się nie pomyliłam. Okazało się, że ma jakoąś bakterię we krwi (chyba nie mówiła, ale moja mama ma raka żołądka i lekarze mówili, że zostało jej kilka dni życia, na szczęście dla nas się pomylili, bo żyje już od tamtej chwili prawie rok). Miałam szczegółowo opisać wam ten dzień, ale na prawdę była wtedy tak zmęczona, że nie dałam rady.
Swoją drogę w ostatnim czasie czytam dużo książek. Przeczytałam w piątek książkę "Upadli", która powiem wam nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie. Ogólnie całkiem spoko, ale koniec to po prostu tragedia. Było tak przesłodzone, że aż mnie mdliło. Teraz ustaliłam sobie plan jakie książki mam teraz przeczytać, a więc:
1. Finale (jakieś 3 godziny temu skończyłam czytać)
2. Błękitnokrwiści: Zagubieni w czasie. (zaczęłam, ale przerwałam , jak dowiedziałam się, że jest już e-book        Finale)
3. The Perks Of Being A Wallflower (także zaczełam, ale jakoś tam powoli mi idzie bo jest po angiesku i nie chce mi się specjalnie, ale bardzo chce to przeczytać, a po polsku nie ma)
4. Felix, Net i Nika: Bunt Maszyn
5. Felix, Net i Nika: Świat Zero (czytałam to serię po kolei, ale potem zanim przeczytałam dwie ostatnie jakie wyszły musiałam przerwać, gdyż miałam zbyt dużo obowiązków szkolnych
6. Udręka - druga część Upadłych(ponieważ I część skończyła się tajemniczo)
I tak na razie wygląda mój plan z książkami. Zapomniałby wam powiedzieć o jeszcze jednej bardzo istotniej rzeczy. Nie mogę nawet pisać, ręce ześlizgują mi się z klawiatury. ELENA POCAŁOWAŁ DAMONA, A POTEM BYŁ DEX!!! Yeah! Omg, nawet nie wiecie jaka była szczęśliwa, ale moje szczęście nie trwało zbyt długo bo musieli wtrącić to całą więź krwi. Jak mogli wpaść na taki pomysł?! Ale potem przeczytałam, że to całe przywiązanie nie wpływa na uczucia i emocje, więc odetknęłam z ulgą (to są słowa autorki)
I jeszcze jedna rzecz, z której się bardzo cieszę Back and Jade z Victorious są znowu razem! Aha I like this! Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka, tak samo jak kolejnego odcinka pamiętników i chirurgów (też byli świetni). Ooo, już miałam mówić, że to chyba tyle, ale jednak nie przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz Patryk chyba naprawdę się we mnie buja tak jak mówiła wredolek. W piątek jak czekaliśmy na wolontariat Norbert siadł mi na kolanach, na marginesie: czułam się dziwnie, gdyż wiedziała że wredolkowi się to nie podoba, ale on nic nie mówiła, a on nawet jak bym mówiła to by nie posłuchał. Wracając wredolke mi powiedział, że Patryk już miał schodzić po schodach, ale wtedy to zobaczył więc cofnął się trochę i przyjrzał, a potem poszedł. Co ciekawe nie było go potem na wolontariacie. Ja tam nic do niego nie czuje wiem to na 100%. Gdy byłam w piątej klasie kochała się w niem, ale to były dawne czasu. Tak w ogóle to nawet wcześniej się w nim kochałam, no ale... już mi przeszło i to na dobra. Patryka to mój dobry przyjaciel, choć trochę, a czasami nawet bardzo wkurzający.
Nadal nie wiem co czuje do Michała. Choć pozostaje jeszcze pytanie którego? Tak wiem to dziwne, ale w szóstej klasie, kiedy Michał G. doszedł do naszej klasy zakochałam się w nim. Zwracał wtedy na mnie uwagę i dokuczał mi i Oli, lecz zawsze miałam wrażenie że bardziej lubi Olę. W gimnazjum wszystko się zmieniło zamieniłam z nim w ciągu tych prawie 3 lat góra 20 zdań. ZDAŃ! W ciągu 3 lat. Więc chyba moje uczucia w stosunku do niego osłabły. Chyba nawet prawie całkiem wygasły. Wzmocniły się na początku tego roku  kiedy Nel zaczęła z nim chodzić, była wtedy zazdrosna, ale nikt o tym nie wiedział, nawet wredolek. Za to uczucia do Michała S. są świeże i nie wiem do końca co oznaczają. Czy po prostu go lubię jak kumpla, czy lubię go trochę bardziej. Nie ważne co by to było ten Michał też przestał praktycznie się do mnie odzywać po tym jak Ola nagadała mu, że się w nim kocham ( co wcale nie jest prawdę, bo nawet nie wiem czy mi się podoba!?). Jest też druga kwestia, a mianowicie Michałowie podoba się Natalia(dziewczyna która doszła do klasy B w tym roku). Podrywa ją i w ogóle, ale problem w tym, że Natalia ma chłopaka i olewa Michała(no może nie olewa, bo cały czas się z nim droczy, strasznie wkurzające, ponieważ ma chłopaka ale zarywa też do innego. Zarywa? Boże jestem zdziwiona swoim słownictwem.) No dobra starczy już tego udręczania się nad sobą, bo mogłabym tu siedzieć i pisać przez całą noc przypominając sobie różne historię, a jutro muszę iść do szkoły, więc... Dobranoc miłego snu i nie wiem czego tam sobie chcecie.
P.S. Nie oceniajcei mojego rysunku. To jest schematyczny rysunek. Po za tym od 2 lat nie rysowałam w paincei.
Margaret

poniedziałek, 26 listopada 2012

26.11.12




Dawno nic nie pisałam, a założyłam tego bloga z zamiarem pisania codziennie. Wiele wydarzyło się przez te kilka dni. Mama się rozchorowała i była w strasznym stanie przez 3 dni. W piątek wieczorem nawet jeździli z nią do szpitala do Kraśnika, no ale teraz jest już dobrze. Dzisiaj poniedziałek! Nienawidzę poniedziałków. Przez cały dzień w szkole myślałam tylko o tym, aby wrócić do domu. Rozmawiałam dzisiaj trochę z Michałem G. (w sumie to nie wiem czy nadal się w kocham?), ponieważ siedzi przede mną  na technice. Jak wracał z szkoły miała bardzo dobry humor bo postanowiłam nie pójść dzisiaj na dodatkowy angielski tylko pójdę jutro. Dlatego też wracałam z wredolkiem do domu (już wszystko w porządku między nami) i przez całą drogę śpiewaliśmy razem RADIOACTIVE. Ludzie trochę dziwnie się na nas patrzyli, ale co tam. Teraz poważnie mi odbija, szkoda że nie możesz zobaczyć moich mi w tej chwili. Jak wróciłam mama sapał a ja miała słuchawki na uszach i właśnie włączyła mi się piosenka "On top of the world". I nie mogą się powstrzymać, że nie zacząć tańczyć. I jak to oczywiście ja musiałam siebie nagrać. Włączyłam aparat i wszystko nagrałam (ale wyszła strasznie słaba jakość mam beznadziejny aparat, mogłam nagrać telefonem ale on nie może stać).  To by było tyle na dzisiejszy dzień.
Wróćmy teraz do soboty bo wtedy dużo się działo. W sobotę było moje party (3 osoby, ale dobra). Na początku bardzo się zmartwiłam od 2 dni nie miałam kontaktu z wredolkiem, i już myślałam, że coś jej się stało, że może jest w szpitalu(bo przedtem była chora i nawet nie była na spotkaniu do bieżmowania). No ale w końcu jak Ola już przyszła zadzwoniła do mnie i okazało się, że była w Lublinie. Kazałam jej natychmiast przychodzić, więc przyszła. Kupiła mi najlepszy prezent jaki mogła, a mianowicie... Uwaga dostaniesz szoku. KUPIŁA MI WIELKI PLAKAT Z DAMONEM!!! Czy to nie jest po prostu wspaniałe. Powieszę go sobie nad łóżkiem i będę mogła na niego patrzeć jak się obudzę. Ola kupiła mi książkę "Znak Ateny", czyli 3 część  Olimpijskich Herosów, którą już przeczytałam, koniec po prostu wpędził mnie w depresję Annabeth i Percy - moi dwaj ulubieni bohaterowie wpadli do Tartaru, nie wiadomo nawet czy żyją. A na następną książkę muszę czekać do października i mogę się założyć, że nie będzie w niej o nich mowy tylko w jeszcze następnej. Wróćmy do soboty wtedy po prostu mieliśmy taką głupawkę. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i oczywiście musiałam wszystko nagrać, więc wstawię kilka z tych filmików pod wpisem.Tort był naprawdę dobry w końcu się go doczekałam, bo w tamtym roku mama obiecała mi go zrobić, ale wtedy właśnie wylądowała w szpitalu i było po trocie.
Tak w ogóle to zastanawiam się, czy nie zrobić tego bloga prywatnym skoro che tu wrzucać filmiki i zdjęcia. Ale jeśli nawet podejmę taką decyzję to nie mam zielonego pojęcie, gdzie jest taka opcja, bo musi gdzieś być. Prawda?
I teraz napisze o ostatnie rzeczy jaką chciałam poruszyć, a mianowicie to co się u mnie zmieniło. W urodziny uświadomiłam sobie kilka ważnych rzecz, które powinnam napisać w tamtym wpisie, ale mi się już nie chciało. A bowiem pierwszą rzeczą jaka do mnie dotarło to to, że mama ma raka. Wiedziałam to przecież już od prawie roku, była przecież w szpitalu na operacji, prawie umarła, ale jakoś dopiero teraz to do mnie dotarło, żę jej życie cały czas wisi niemal na włosku. Drugą rzeczą było to, że uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie mam osoby której mogłabym powiedzieć wszystko. Niby mam wredolka i Olę, ;ecz nie wiem czy mogę im w pełni ufać.  Znaczy się wiem, że Oli to na pewno nie mogę ufać, a co do wredolka to mu ufam, ale czasami wstydzę się powiedzieć jej to o czym  myślę, to co mnie gnębi. Trzecią rzeczą jest to, e świat jej beznadziejny. To też wiedziałam od dawna, lecz tego dnia odczułam to porządnie na własnej skórze. Czwartą rzeczą jest to, że nie jestem gotowa wyruszyć w ten świat. opuścić bezpieczną i dobrze poznaną szkołę i udać się do nieznanego i bezlitosnego liceum. A niestety będę musiał uczynić to wkrótce i nie wiem co zrobię jeśli nasze plany (wredolka i moje) nie wypalą i pójdziemy do innych liceów. I to by było na tyle chyba. To nie będę już wspominać, że powinnam ostro wziąć się za naukę bo wypadam z gry. Bo zamiast tego nie chodzę do szkoły (nie była w czwartek i piątek bo mnie bolał brzuch).
Chyba sobie teraz potańczę. Mhhh tak potańczę. Naprawdę zaczynam interesować się vlogowaniem. Mam jakąś manie (po prostu lubię się przechwalać) na nagrywanie siebie i mówienie o sobie, wiec założyłam tego bloga.
P.S. Napisałam do taty, żeby kupił mi na urodziny(tak dopiero teraz, bo przyjeżdza w grudniu) lokówkę i sukienkę podam link do niej. Lokówkę na pewno mi kupi, ale czy sukienkę? Tego nie wiem zaraz sprawdzę pocztę, ale raczej nie odpisał jak napisałam tego e-maila rano.
Margaret

środa, 21 listopada 2012

Najgorsze urodziny w życiu

21.11.12

Dzisiaj są moje urodziny. Myślałam że to będzie fantastyczny dzień, gdy wczoraj zasypiałam nie mogłam pozbyć się uśmiechu z twarzy, gdyż odkryłam, że moja najlepsza przyjaciółka chce puścić w radiowęźle (szkole radio, które gra tylko w święta)życzenia dla mnie, a potem moją ulubioną piosenkę. Obudziłam się o 5:30 aby zakręcić sobie włosy, następnie wybrałam sobie ubrania, miałam dylemat w co się ubrać, ponieważ babcia pożyczyła mi sweter(bordowy, włochaty, z koronkowymi wstawkami), ale dzisiaj trzeba było ubrać się na żółto, bo był dzień życzliwości(w mojej szkole jest raz w miesiącu dzień w który trzeba ubrać się na dany kolor, żeby nie nosić wtedy mundurka - jensowej szamty, czyli jesowej kamizelki bez rękawów. Więc założyłam czarną rozkloszowaną, skórzaną spódnicę, żółto-biało bluzkę na ramiączkach i biały sweterek. Była zadowolona i szczęśliwa, bo nie mogłam się doczekać, aż pójdę do szkoły i spotkam się z "wredolkiem"(tak nazywam moją BFF). Ale wszystko zaczęło się walić już przed 1 lekcją, gdyż nie spotkałam się jeszcze wtedy z "wredolkiem" i zaczęłam myśleć, że nie ma jej w szkole. Moje podejżenia okazały się słuszne, kiedy po 2 lekcji poszłam do klasy B (moja BFF jest w przeciwnej klasie niż moja, rozdzielili nas w gimnazjum, przez całą podstawówkę byliśmy razem w klasie). Okazało się, że jej nie ma, załamała się wtedy lekko, ale wciąż myślałam, że może zaspała i przyjdzie. Niestety nie miałam racji. Punkt kulminacyjny tego wszystkiego był na 3 lekcji, czyli matmie. Pani złożyła mi życzenia i mieliśmy zacząć omawiać egzamin próbny. Wiedziałam, że poszedł mi tragicznie, ale liczyłam, że napisałam przynajmniej na połowę, gdyż w tamtym roku na koniec z matmy miałam 4. Pani zaczęła rozdawać testy i okazało się, że mam 10 punktów, no ale dobra pomyśłałam sobie. Ale gdy pani powiedziała, że maksimum można było zdobyć 27 punktu i pokazała na tablicy interaktywnej żebyśmy zaobaczyli jakie mamy oceny. Po prostu się załamała miała 34% a to oznaczało, że mam 2. Moja pierwsza 2 w życiu. Dostawałam dwóje z matmy, ale to były kartkówki i pani nie wstawiała mi tej oceny dopóki nie poprawiłam, a teraz... Łzy zaczeły napływać mi do oczu, ale przecież nie mogłam się rozpłakać na oczach całej klasy. Gdy to myśl dotarła do mnie całkowicie zaczeły pojawiać się jeszcze inne związane z "wredolkiem". Myślałam:
"Jak ona mogła mi to zrobić, są moje urodziny, a ona kompletnie mnie olała"(nie odpisywałam na żadne moje sms-y.
"Mam dwóje z matmy, nie będę miała 4 na półrocze, a "wredoleka" nie ma i nawet nie ma mnie kto pocieszyć.
"Skoro nie ma "wredolka" to nawet jeśl prześli mi Nel życzenia to i tak nie puszczą tej piosenki"
Przez resztę lekcji próbowałam się nie rozpłakać co marnie mi wychodzi, kilka razy byłam bliska rozpłakania się na dobre, ale przygryzłam wargę i nie rozpłakałam się. (Do dzisiaj myślałam, że to przygryzienie wargi to tylko w książkach występuje i działa, ale nie) Na koniec lekcji znów odezwała się Nel w radiowęźle i żłożyła mi życzenia. Wtedy już czułam, ze dłużej nie wytrzymam chciałam jak najszybciej wybiec z klasy i pobiec do łazienki, aby się wypłakać. Gdy zaczełam grać piosenka(Florence and the Machine - lubie ten zespół nawet bardzo ale teraz nie miało to znaczenia bo chciałam usłyszeć tamtą piosenkę a mianowicie Radioactive- Imagine Dragons. Nawet nie zwróciłam uwagi co za piosenka była.) zaraz potem zadzwonił dzwonek więc czym prędzej wybiegłam i skierowała się do łazienki na dół (na dole są wyremontowane niedawno). Weszła do łazienki, do kabiny i nie wytrzymałam zaczełam płakać przez całą długo 15 minutową przerwę płakałam napisałam nawet sms-a do "wredolka", że powiedziała coś co mnie pocieszy(nie mogła zadzwonić bo cały czas ktoś był w łazience, a ja nie chciałam aby ktoś wiedział, że jejstem tu i płacze, zwłaszcza, że cała szkoła już wiedziała, że mam urodziny). Gdy zadzwonił dzwonek nie chciała wyjść z łazienki, ale musiała, gdyż miałam angielski. Ogarnełam się wytarłam roztarty tusz i poszłam na lekcje. Na szczęści nikt nie zauważył moich podpuchniętych oczów. Przetwałam angielski, choć kilka razy łzy napływały mi do oczu . Najgorszy był moment, gdy pani kazał śpiewać klasie dla mnie Happy Birthday. Przetwałam resztę dnia udając, że wszystko w porządku i że jestem szczęśliwa dlatego,m że mam urodziny, gdy naprawdę czułam, że po prostu chcę do domu, walnąć się na łóżko i płakać. Były chwile, gdy chciała zadzwonić do "wredolka" i nadrzeć się na nią, ale się powstrzymałam, gdyż w piatek robię małą imprezkę (Ola, wredolek i ja) i nie chciałam, żeby się na mnie obraziła. Ola (przyjaciółka jak cholera, zawsze zostawia mnie samą na przerwi i idzie gadać z dziewczynami których nienawidze) nawet nie zauważył, że jest coś nie tak. Przez cały dzień próbowałam się dodzwonić do wredolka ale nikt się nie zgłaszał. Uznaliśmy z Norbertem(jej chłopakiem, moim kumplem), że nas ignoruje. Na koniec dnia, żeby było jeszcze gorzej pani na plastyce zebrał pracę, które narysowaliśmy na lekcji. Moja była okropna, nie mam talentu plastycznego. Zapisałam się na plastykę tylko dlatego, że nienawidzę pani od muzyki. Pani Danusii. Jest jak dziecko, albo gorsza. Nieważne. Gdy szlam do domu  w końcu udało mi się skontaktować z wredolkiem, ponieważ zadzwoniłam na domowy. Mówiła, że nigdy w życiu nie czuła się gorzej niż dzisiaj, ale ja tego nie kupuje. Zawsze się tak mówi, gdyż kiedy jest się zdrowym i nagle zaczyna cię coś boleć co dawno cię nie bolała, myślisz, że nigdy cię coś tak bardzo nie bolało. Wiele razy tak miałam.Teraz siedzę w domu, trochę popłakałam. O dziwo mama nie nadarła się na mnie za tą 2, a babcia poprawiła mi humor dając mi w prezencie 50zł. Jestem zła na wredolka ale nie mogę się na nią nadrzeć. Teraz muszę iść uczyć się na sprawdzian z wosu co wcale nie poprawia mi humoru. Dobra kończę do zobaczenia jutro.

Margaret