Dwadzieścia! Ju chu udało mi się dotrwałam. Dziś ostatni dzień dwudziesty i tym samym największa ilość brzuszków, bo aż sto dwadzieścia. Choć nie było to zbyt łatwe, to było warto i choć osiągnęła cel i odpuszczam. Wekend przerwy i zaczynam wyzwanie od początku, lecz mam zamiar dołączyć parę innych ćwiczeń jak np. przysiadów. To będzie na pewno trudniejsze. Jednakże nie udało mi się dołączyć do ćwiczeń diety i jest trochę sobą rozczarowana z tego powodu, ale mam nadzieje, że będzie lepiej.
Powinnam to napisać wczoraj, lecz wróciłam padnięta po 4 godzinach w kościele i znalazłam tylko siłę, aby zrobić te 120 brzuszków. Wiem, że mało ostatnio wpisów i przez ten tydzień to się nie zmieni, bo w poniedziałek mam dwa sprawdziany i kartkówkę oraz powinnam zrobić jutro prezentację na biologię, natomiast we wtorek mam sprawdzian z fizyki i kartkówkę, reszta tygodnia wygląda podobnie, więc myślę, że w sobotę najwcześniej, gdyż w piątek znowu mam próbę do bierzmowani. Super... Tak na marginesie to na całe szczęście zdałam egzamin do bierzmowania. Dziś niestety nic nie zrobiłam, ponieważ była u mnie Magda, a do tego zepsułam telefon (już go naprawiłam). Tak więc muszę tylko przeżyć jeszcze następny tydzień a potem będzie luzik. Mam nadzieję, że poprawię wszystkie oceny, które chcę poprawić. Życzcie mi szczęścia.
P.S. Nigdy nie róbcie statywu z poduszek. Ostrzegam was to się źle skończy.
Love always,
Margaret
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz