środa, 6 marca 2013

06.03.13 - "We all wanna be somebody, We just need a taste of who we are"

Poświęcenie, ofiara, wyrzeczenie, zrezygnowanie tak wiele słów, które tak łatwo wypowiedzieć. Ale czy każdy rozumie ich sens? Jeśli próbował zapewne tak, ale czy wytrwał? Czy zdołał coś poświęci? Niestety zbyt wielu z nas tylko próbuje i porzuca to, gdyż jest to trudniejsze niż myślał. Tak łatwo o tym myśleć, podjąć decyzję w głowie, ale gdy przychodzi do czynów wszystko się zmienia.
Nastaje w życiu człowieka taki moment, że chce to porzucić, przestać, odpuścić.  Ale nastaje też moment, gdy postanawia spróbować ponownie i to jest właśnie te moment, na który warto czekać, bo gdy on nastąpi, nastąpi też nowa nadzieja.
Biegnę, biegnę ile sił, biegnę żeby znów to poczuć. Poczuć to czego brakowało mi już od ponad roku, poczuć to bez czego byłam ledwo żywa. POCZUĆ WOLNOŚĆ. Zatrzymuje się. Odwracam plecami do słońca i patrzę w dal. Czuje słońce ogrzewające moje plecy i kark. Wiatr bawi się moim włosami, zarzucając je to na oczy, to na usta. Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego się tylko szeroko uśmiecham. Jestem nieograniczona! Wiem, że mogę wszystko, nawet pomimo tego, że nie mogę złapać oddechu. W słuchawkach huczy na full muzyka, lecz ja jej nie dostrzegam. Jest tak spokojnie. Otacza mnie zewsząd ledwo zielona trawa, miejscami widać małe zaspy śniegu. Ruszam, widzę swój cel, choć brak mi sił nie powstrzymuje mnie to. Te znajome drzewa są już blisko, widzę je wyraźnie bo są jedyne na tym polu. Pod nim wciąż leży śnieg. Staje w tym samy miejscu co 8 miesięcy temu. Przed oczami od razu widzę te sceny.
Leże na kocu, obok mnie Magda, patrzymy w niebo, pomiędzy nami leży telefon i dobiega z niego piosenka "We are young" . Patrzymy w niebo, jest piękne. Powoli zachodzące słońce sprawia, że chmury wydają się różowe. Sprzeczamy się jakie kształty mają. Gdzieś na drugim końcu koca leży ostatni rozdział mojego opowiadania, który wczoraj napisałam. Czekamy na Patryka, bo w końcu poszedł po owoce dla nas.
I kolejna.
Czuje przenikające zimno. To był zły pomysł zakładać krótkie spodenki i bluzkę odkrywającą brzuch. Z mojej kieszeni dobiega piosenka "Zero Precent". Oprócz mnie są tutaj Magda, Patryk i Norbert. Patryk rzuca piłkę, ledwo udaje mi się ją odbić przez co wszyscy wybuchamy śmiechem. Następnie gramy w kolory, za każdy razem udaje mi się ich zmylić mówiąc kolor "fuksja".
Następna.
Jesteśmy we trójkę odbijam z Patrykiem piłkę, ale oczywiście mi nie wychodzi. Patryk szydzi ze mnie mówiąc:
-  Gośka do diabła co to jest?!
Chwile później próbuje oparzyć go pokrzywą. 
Magda z Patrykiem biją się na ściętą kończynę.
Wracamy z grzybów.
Ja owinięta kocem i robiąca pozę do zdjęcia.
Razem jemy ciastka.
Gramy w karty.
Zakopują mnie w kończynie.
Bitwa na zboże.
Wszystko to w jednej chwili. Czuje napływające łzy, tak wiele wspomnień w jednym miejscu. Schylam się i powoli, starannie przejeżdżam palcem po śniegu. Drugą ręko podpierając się o ziemie. Tworze napis, który przyszedł mi do głowy "Summer 2012". Ipod informuje mnie, że już połowa treningu upłynęła, więc wstaje i wolnym krokiem ruszam w stronę domu. Po chwili znów biegnę, pragnę poczuć ponownie tę wolność.

52 dni tylko tyle zostało, a zegar wciąż, nieustannie tyka. 52 dnie do wycieczki. Nastał marzec i czas się wziąć za siebie, zmienić opony jak to Monika mówi, czyli zgubić oponkę, gdyż przez tą zimę po raz pierwszy w życiu przytyłam i nienawidzę tego. Dlatego też mam nowy cel i 52 dni na wykonanie jego. Dieta, ćwiczenie i wyrzeczenia. Dziś prawie zwątpiłam, a to dopiero 3 dzień. Prawie uległam słodkościom i innym przysmakom. Prawie. Nie miałam pojęcia, że to taki trudne, że tak ciężko coś poświęcić, nawet coś tak małego jak niejedzenie słodyczy. Motywacji mi dodaje to, że teraz wszyscy (prawie) są ode mnie szczuplejsi. Mam nadzieje, że wytrwam, życzcie mi powodzenia, zwłaszcza w sobotę będzie ciężka próba, gdyż są urodziny Kamili i Michała, mama ma upiec ciasta, na pewno będą też cukierki, czekolada itd. Nie wiem jak dam radę się temu oprzeć, ale muszę dać radę. Muszę uwierzyć, że mi się uda. Wmówić sobie, że poradzę sobie. DAM RADĘ! Nie poddam się.

Uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego, oddychanie nie jest łatwe, może tak się wydaje z pozoru, ale nie, zwłaszcza, gdy jesteś pod powierzchnią, pod powierzchnią samego siebie. Udawałam, oszukiwałam siebie i innych. Zakładałam maskę i stawałam się tym kim oni chcieli, żebym była, robiłam to bo było to łatwiejsze i przyjemniejsze, niż stanięcie twarzą w twarz z rzeczywistością. My wszyscy chcemy być kimś, ale większość z nas nie wiem kim, ja nadal tego nie wiem, ale wiem już coś. Spróbowałam już tego kim jestem, kim powinnam być. Teraz muszę tylko pokonać starach i zdjąć maskę przed całą publicznością, a nie tylko przed najbliższymi. 
Pierwszy piątek, pierwszego dnia, pierwszego miesiąca dał mi dużo wiary, motywacji i nauki. Mam nadzieję,  że pozostaną ze mną one przez cały miesiąc i że potem przyjdą następne. Przez całą zimę widziałam tylko "podłogę", a wraz z jej odejściem zobaczyłam także, "okno i drzwi". Tylko Bóg wie co się za nimi kryje, ale tylko i wyłącznie ode mnie będzie zależało co zrobię z tym co za nimi zastanę.

This is for the ones who stand,
For the ones who try again,
For the ones who need a hand,
For the ones that think they can.

P.S. Świat spróbuje zniszczyć cię 10 razy do niedzieli, więc nie poddawaj się po pierwszym upadku.
XOXO
Margaret

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz